Przypadkowo przechodzący inspektor plantacji kauczuku znalazł konającego Izydora i przewiózł go do pobliskiej wioski. Tam zajęli się nim miejscowi chrześcijanie. Mężczyzna jednak nie wrócił już do zdrowia. Następne miesiące jego życia były powolnym konaniem. Izydor bardzo cierpiał, ale na nikogo się nie skarżył. Z jego ust usłyszeć można było słowa: "Umieram, bo jestem chrześcijaninem. (...) Torturowano mnie tylko dlatego, że jestem chrześcijaninem". Co więcej: przebaczył swojemu oprawcy. Do misjonarzy, którzy przyjechali, by go odwiedzić powiedział: "Naprawdę nie gniewam się na niego. Kazał mnie ubiczować - cóż, to jego sprawa, bo powinien wiedzieć, co robi. Ja będę się za niego modlił. Tak, kiedy będę w niebie, będę się za niego dużo modlił".
Izydor do końca swoich dni nie rozstawał się z różańcem. Modlił się za swego prześladowcę i w intencji rozwoju chrześcijaństwa wśród swych rodaków.
Izydor umarł w sierpniu 1909 r. Nawet w momencie śmierci na szyi miał szkaplerz".
Izydor umarł w sierpniu 1909 r. Nawet w momencie śmierci na szyi miał szkaplerz".
Tekst pochodzi ze strony:
Fotografia pochodzi ze strony: