"Kiedy Van Cauter zobaczył szkaplerz u Izydora, zażądał, by ten zdjął "księżowską błyskotkę". Ponieważ mężczyzna odmówił, został skazany na biczowanie. Jednak ta kara nie przeraziła chrześcijanina, który nadal uczył innych pracowników modlitwy i zachęcał ich do przyjęcia chrztu. To jeszcze bardziej rozwścieczyło Van Cautera. Wezwał Izydora, zerwał z jego szyi szkaplerz i nakazał wymierzyć mu karę chłosty. Skórzanymi batami zakończonymi ostrymi haczykami biczowano go ponad dwieście razy. Zmaltretowanego mężczyznę porzucono w lesie. Jego ciało było strasznie okaleczone. Wdało się zakażenie.
Przypadkowo przechodzący inspektor plantacji kauczuku znalazł konającego Izydora i przewiózł go do pobliskiej wioski. Tam zajęli się nim miejscowi chrześcijanie. Mężczyzna jednak nie wrócił już do zdrowia. Następne miesiące jego życia były powolnym konaniem. Izydor bardzo cierpiał, ale na nikogo się nie skarżył. Z jego ust usłyszeć można było słowa: "Umieram, bo jestem chrześcijaninem. (...) Torturowano mnie tylko dlatego, że jestem chrześcijaninem". Co więcej: przebaczył swojemu oprawcy. Do misjonarzy, którzy przyjechali, by go odwiedzić powiedział: "Naprawdę nie gniewam się na niego. Kazał mnie ubiczować - cóż, to jego sprawa, bo powinien wiedzieć, co robi. Ja będę się za niego modlił. Tak, kiedy będę w niebie, będę się za niego dużo modlił".
Izydor do końca swoich dni nie rozstawał się z różańcem. Modlił się za swego prześladowcę i w intencji rozwoju chrześcijaństwa wśród swych rodaków.
Izydor umarł w sierpniu 1909 r. Nawet w momencie śmierci na szyi miał szkaplerz".
Tekst pochodzi ze strony:
Fotografia pochodzi ze strony: